jaki sposób dziecko poznaje świat i uczy się? Wiedzę o świecie zdobywa ono na dwa główne sposoby: dzięki zmysłom (patrzy, słucha, dotyka, smakuje, wącha), ale i dzięki umysłowi, procesom myślenia – analizuje, porównuje, uogólnia, grupuje, klasyfikuje itp.
Podstawowy trening w zakresie poznawania świata przechodzimy jeszcze w okresie prenatalnym – wprawiamy się w wykorzystywaniu słuchu odbierając docierające przez powłoki brzuszne dźwięki (i całkiem nieźle je zapamiętujemy, dzięki czemu od urodzenia inaczej reagujemy na głos mamy, a inaczej na inne głosy kobiece); połykamy wody płodowe ćwicząc doznania smakowe (zapał, z jakim to robimy, zależy m.in. od tego, co skonsumowała nasza mamusia!); obmacujemy ściany macicy i ssiemy własny kciuk, dostarczając sobie doznań dotykowych itp.
Przychodząc na świat dziecko jest naprawdę całkiem nieźle wyposażone w narzędzia poznawcze (dziś wiemy, że znacznie, znacznie lepiej, niż jeszcze niedawno przypuszczano). Ma na przykład wrodzone predyspozycje do poznawania tego, co szczególnie ważne: spośród wszystkich bodźców wzrokowych wybiera ludzkie twarze (choć przecież umiejętności rozpoznawania twarzy w rozwoju prenatalnym nie miało okazji potrenować), poszukuje krawędzi przedmiotów i na nich niewprawnie koncentruje wzrok, wśród bodźców słuchowych uwagę dziecka przyciągają ludzkie głosy, a wśród nich – szczególnie głosy kobiece. Zmysły działają zatem naprawdę nieźle od urodzenia.
Ale także dużo bardziej złożone sprawności pojawiają się zaskakująco wcześnie. Kilkumiesięcznym niemowlętom (począwszy od wieku trzech czy czterech miesięcy) pokazywano prostą animację z dwoma kwadratami – w różnych wersjach eksperymentu zielony zbliżał się do czerwonego, uderzał weń i wprawiał go w ruch (tak, jak to się rzeczywiście dzieje); w innym przypadku ruch kwadratu czerwonego był samoistny (bez wcześniejszego uderzenia kwadratem zielonym), a w jeszcze innej wersji badania – następował dopiero po kilku sekundach od uderzenia. Okazało się, że zainteresowanie niemowląt animacją było różne – najdłużej dzieci skupiały wzrok przy zdarzeniach nieprawdopodobnych. Tak małe dzieci najwyraźniej dysponowały już wiedzą o tym, co może się zdarzyć, a co jest raczej wykluczone.
Jak to możliwe? Najwyraźniej dzieci nie muszą czekać na pobieranie nauk szkolnych, aby budować swoją wiedzę. Dzieci to urodzeni naukowcy! Ich entuzjazm i zapał badacza mógłby wywołać kompleksy u niejednego akademika. Z ogromnym zaangażowaniem doświadczają zjawisk zmysłowych, formułują różne hipotezy, testują je przeprowadzając przeróżne eksperymenty (bywa, że wprowadzając opiekunów w stan przedzawałowy…). Ich zachowania eksploracyjne zasługują na podziw, a naturalna ciekawość poznawcza wydaje się nie mieć granic. Tam, gdzie dorosły potrzebuje instrukcji i rozgląda się bezradnie wokoło w zetknięciu z nowym urządzeniem, dziecko po chwili samo odkrywa, jak coś działa (prawda, jak często doświadczamy tego po zmianie telefonu komórkowego na nowszy model?). Z tych powodów w Galerii „Bzzz” nie ma instrukcji obsługi eksponatów.
Dziecko uczy się przede wszystkim nie z książki, nie w trakcie słuchania objaśnień czy instrukcji (wprost przeciwnie, zarzucenie dziecka słowami bywa dobrym sposobem na stłumienie jego zainteresowania i ciekawości). Dowiedli tego amerykańscy badacze E. Bonawitz i P. Shafto z zespołem, przedstawiając dzieciom specjalnie skonstruowaną zabawkę z różnymi ukrytymi funkcjami. Okazało się, że sposób prezentacji zabawki wpływał nie tylko na stopień zainteresowania się dzieci tą zabawką, ale i na chęć badania jej i samodzielnego odkrywania jej funkcji. Najkrócej bawiły się zabawką i najmniej czynności eksploracyjnych dokonywały te dzieci, którym przekazano komplet informacji na temat zabawki i zademonstrowano sposób jej działania.
Dziecko uczy się samodzielnie doświadczając, w trakcie działania (tzw. myślenie i uczenie się synpraktyczne). Dlatego dzieci w Galerii „Bzzz” nie są sadzane w roli biernych odbiorców, słuchaczy, nie przechadzają się między eksponatami, na które mogą tylko popatrzeć, ale samodzielnie działają! Ale dziecięce działania to przecież bezproduktywne zabawy! Bezproduktywne??? ZABAWA JEST UCZENIEM SIĘ! I to jak skutecznym! Zapamiętanie wielu informacji czy sposobów działania przychodzi bez trudu, kiedy jest po prostu skutkiem ubocznym zabawy. Nie lekceważmy dziecięcych zabaw i nie traktujmy ich z pobłażliwością podszytą poczuciem wyższości. To naprawdę nie jest marnowanie czasu.
Przez 6 – 7 pierwszych lat życia uczenie się ma taki właśnie, mimowolny czyli niezamierzony, charakter. Niemowlę z zapałem wymachuje grzechotką nie z intencją ćwiczenia chwytu, a przedszkolak buduje złożoną konstrukcję z klocków nie dlatego, że zaplanował doskonalenie koordynacji wzrokowo – ruchowej i uczenie się precyzyjnego łączenia klocków. Dzieci bawią się kierowane ciekawością, a sama czynność zabawy sprawia im przyjemność. Dopiero w okresie szkolnym obok uczenia się mimowolnego (niezamierzonego) pojawi się także (ale nie zamiast!) uczenie zamierzone, kierowane intencją poznania czegoś, zrozumienia i zapamiętania.
I kolejna bardzo charakterystyczna cecha dziecięcego uczenia się: jego emocjonalność. Jakkolwiek emocje (np. radość, tkliwość, smutek, zazdrość, strach) działają jak lampa błyskowa uwypuklając związane z nimi cechy przedmiotów czy sytuacji w każdym wieku (nam, dorosłym, też łatwiej jest zapamiętać wydarzenie czy książkę wywołującą w nas emocje, niż całkiem dla nas obojętną, prawda?), to w uczeniu się dzieci emocje odgrywają rolę wyjątkową: brak związku z emocjami właściwie wyklucza zajście procesu uczenia się.
Tam, gdzie dorośli zwracają na coś uwagę i zapamiętują to kierując się swoją wiedzą, logiką i myśleniem (np. o doniosłym znaczeniu jakiejś cechy czy zdarzenia) , dzieci – nie dysponując taką wiedzą – kierują się emocjami. I to od nich zależy, na co zwrócą uwagę, nad czym będą się zastanawiać, co je przyciągnie i – w rezultacie – co zostanie zapamiętane. Warto to sobie uświadomić: jednym z najgorszych wrogów uczenia się jest …nuda (brak emocji, obojętność). To między innymi emocje, towarzyszące samodzielnemu działaniu (od ciekawości poprzez niepokój, czy się uda aż po radość w przypadku sukcesu lub złość czy rozgoryczenie doznaniem porażki) sprawiają, że tak skuteczne jest dziecięce uczenie się synpraktyczne, przez działanie.
Galeria „Bzzz” uwzględniając wskazane wyżej specyficzne cechy dziecięcych procesów uczenia się stwarza warunki sprzyjające zachodzeniu uczenia się przez działanie, angażującego emocje. Przyjrzyjmy się temu na przykładach.
W małej wnęce, na ścianie której namalowana jest łąka, wiszą z sufitu czerwone linki. Pociągnięcie za którąś uruchamia dźwięki zwierząt żyjących na łące, a także odgłosy deszczu i wiatru. Na suficie, obok miejsc przymocowania linek, są rysunki, dzięki którym dziecko może obejrzeć zwierzę wydające określony odgłos, co pozwala dziecku tworzyć w umyśle reprezentację integrującą dane pochodzące ze wzroku i słuchu.
Eksponaty w Galerii „Bzzz” angażują nie tylko wzrok i słuch, ale także inne zmysły, nawet węch (o co w warunkach muzeum czy galerii najtrudniej) – zapachy wydzielają się po naciśnięciu przycisku w okrągłej, czerwonej tablicy. Dziecko ma okazję przekonać się, jak pachnie sosna i fiołek, ale także jeleń i lis. Z kolei dziupla w ścianie mieści w sobie przyciski o różnej fakturze. Zadaniem dziecka jest bez kontroli wzroku, tylko dzięki dotykowi, znaleźć dwa przyciski o takiej samej fakturze. Pomyślne poradzenie sobie z zadaniem (jednoczesne naciśnięcie takich samych w dotyku przycisków) potwierdza miły odgłos żabki, przy pomyłce dziecko usłyszy muczenie krowy. A wchodząc po schodach dziecko ma okazję odczuć, w jaki sposób porusza skrzydłami ptak! Po prostu poręcze schodów uformowane są w kształt fali – dziecko przesuwając dłonie w trakcie wchodzenia dowiaduje się (i odczuwa na samym sobie), że skrzydła ptasie wykonują ruchy nie proste, ale faliste. Tu angażowany jest nie tylko dotyk, ale i odczucia kinestetyczne, związane z odbiorem własnych ruchów.
Okazję do ćwiczenia równowagi i panowania nad ruchami własnego ciała daje spacer po moście wiszącym – całkowicie bezpieczny (zapewnia to rozpięta siatka asekuracyjna), ale jednak emocjonujący – lekkie kołysanie mostu przy chodzeniu sprawia, że dziecko musi nie tylko utrzymać równowagę, ale i przezwyciężyć strach. Równowagę oraz odczuwanie ruchów własnego ciała doskonali także platforma z poręczami do trzymania się i ze szklaną podłogą, pod którą jest cały system korytarzy, którymi może przemieszczać się piłeczka. Dziecko balansując odpowiednio ciałem wprawia platformę w ruch, dzięki czemu piłeczka porusza się po korytarzach.
Widać zatem, że prezentowane w Galerii „Bzzz” eksponaty angażują właściwie wszystkie zmysły (no, może poza smakiem!), a takie wielozmysłowe spostrzeganie sprzyja tworzeniu trafnych reprezentacji poznawanych obiektów i skutecznemu uczeniu się, szczególnie wspierane różnorodną – zarówno poznawczą, motoryczną, jak i emocjonalna aktywnością dziecka.
Zwróćmy jeszcze uwagę na charakterystyczny dla myślenia małych dzieci (przed 6-7 rokiem życia) egocentryzm, polegający na niemożności przyjęcia w trakcie poznawania perspektywy innej osoby, popatrzenia na sytuację czy pomyślenia o niej z punktu widzenia innego, niż własny. W Galerii znajdują się eksponaty, dzięki którym dziecko może przekonać się, że świat oglądany oczami innymi, niż własne, może wyglądać zupełnie, ale to zupełnie inaczej… Te eksponaty to drewniane głowy (na szczęście schematyczne, a nie realistyczne) węża, muchy, psa i ryby. Popatrzenie przez wizjer ukryty w drewnianej obudowie pozwala zobaczyć, jaki jest świat oglądany przez te zwierzęta. Dzieci mogą naocznie przekonać się, jak odmiennie spostrzegają one świat – z różną ostrością, w różnych barwach, nawet z różną liczbą obrazów (mozaika obrazów w oku muchy).
A co mają robić rodzice czy dorośli opiekunowie, w czasie gdy dzieci oddają się eksploracji kolejnych eksponatów? Mogą oczywiście dzielić z dziećmi pasję badacza, ale też ich spokojniejsze oko może zauważyć takie eksponaty czy ich elementy, które umknęły uwadze rozemocjonowanego dziecka, np. namalowane na podłodze galerii tropy zwierząt (wiewiórki, czapli, łosia, bobra), prowadzące do wizjerów, w których eksponowane są zdjęcia lub filmy pokazujące środowisko życia danego zwierzęcia czy jego obyczaje.
A po zakończeniu wizyty w Centrum Nauki Kopernik rodzice powinni wielokrotnie wracać do niej w rozmowach z dzieckiem – i planować kolejną wizytę!
Aleksandra Piotrowska